Pierwsze
tygodnie w błogosławionym stanie wcale nie burzą mojej teorii że
macierzyństwo jest do dupy. Lista przyprawiających mnie o mdłości
rzeczy jest znacznie dłuższa niż mi się na początku wydawało i
nie ogranicza się tylko do czekolady z truskawkami i cytryny pod
wszelaką postacią. Łazienka od trzech dni jest moim drugim domem,
szczególnie rano. Chodzę obolała i wszystko mnie irytuje. Po
prostu żyć, nie umierać...
Na
dodatek nie mam się gdzie podziać. W chwili obecnej i w najbliższej
przyszłości. Nie chcąc znowu zadręczać Zojki, odwiedzam Kurczaka
w tym jego całym Bełchatowie. Oczywiście on musi mieć
popołudniowy trening, o czym przypominam sobie dopiero stojąc pod
drzwiami jego mieszkania, kiedy po dziesięciu minutach nikt nie raczy mi otworzyć. Czekam więc cierpliwie, siedząc na schodach. Pół godziny,
godzinę, półtorej...
- Kwiatek?
- Kurczak wreszcie się pojawia - A co ty tutaj robisz? - pyta,
wkładając klucz do zamka. - Od czego by tu zacząć... ach tak! Moje życie jest totalną porażką, ale ogólnie wszystko elegancko – uśmiecham się do niego blado.
- Wchodź – puszcza mnie przodem.
- Jak już wiesz, będę matką i jak wiesz ledwo daję radę dbać o samą siebie. Poza tym jestem jakąś pieprzoną altruistką litującą się nad właścicielem mieszkania, którego żona z dnia na dzień wyrzuciła z domu, więc potrzebuje mojej kawalerki żeby nie spać pod mostem. Wspaniałomyślna ja godzę się zatem na zwolnienie lokalu jak najszybciej. Do tego wszystkiego nie mogę się nawet upić – jęczę. Siadam na kanapie i bezradnie wspieram brodę na łokciach.
- Chodź tu – wyciąga ramiona w moją stronę, widząc jak niebezpiecznie zaczyna mi drgać dolna warga. Wybucham płaczem, gdy tylko mnie obejmuje. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna nie wiem co robić i mam wątpliwości czy ten bałagan da się jakoś ogarnąć. Choć trochę.
- Hej Kwiatek wdech-wydech. Damy radę, słyszysz – wspiera podbródek na czubku mojej głowy.
- Kurczaku, ale to mój bałagan, to ja muszę go poskładać – łkam.
- Nie tym razem. Jeszcze dzisiaj pozbierasz te dwa kartony dziwnych rzeczy które posiadasz, zabierzesz tę okropną starą lampę twojej babci, walizkę ubrań i przeprowadzisz się do mnie.
Zwariował.
Kurczak zupełnie zwariował. Przecież Królowa gotowa jest za coś
takiego skrócić go o głowę!
- To
nie jest dobry moment na żarty Kurczaku – mamroczę – myślę
że... Anastazja nie będzie tym zachwycona – spoglądam na niego.
- To
już mój kłopot. Wstawaj, jedziemy cię spakować - pociąga mnie
za rękę.
Z
Kurczakiem niestety ciężko się dyskutuje, jeśli się na coś
uprze.
- To
głupi pomysł – staram mu się to jeszcze wyperswadować, kiedy
mijamy tabliczkę z napisem ŁÓDŹ.
- Nie
masz gdzie mieszkać to po pierwsze, a po drugie wolę mieć ciebie
i Fasolkę na oku.
- Fasolkę?
- pytam, bo chyba się przesłyszałam.
- No
tak, sądzę że to tam, o w środku – dźga mnie lekko w brzuch –
jest teraz wielkości fasolki.
- Zamierzasz
mówić na moje dziecko per Fasolka? - upewniam się.
- Tak
– uśmiecha niezmiernie z siebie dumny.
Tak
moje nienarodzone jeszcze dziecko stało się Fasolką...
Kiedy
jesteśmy już na miejscu, Kurczak sadza mnie na krześle i w piętnaście
minut zbiera cały mój dorobek życia do dwóch kartonów i
walizki. Dopiero teraz uświadamiam sobie że to trochę żałosne.
Mieć 23 lata i mieścić życie w dwóch kartonach i walizce.
- Gotowe,
możemy iść – oznajmia.
Chwytam więc jeden z kartonów stojący
na ziemi z zamiarem zniesienia go do samochodu. Na zamiarze się kończy,
gdyż Kurczaczek kategorycznie zabrania mi dźwigania czegokolwiek,
bo to może zaszkodzić Fasolce.
- Nie
rób ze mnie kaleki – fukam na niego.
- Nie
robię – wyciąga mi z ręki karton, który waży tyle co nic i
wypycha mnie z mojego własnego mieszkania.
- Jak
to ma tak wyglądać Kurczak to ja rezygnuję. Nie będę z Tobą
mieszkać – buńczucznie zakładam ręce na piersi stojąc przy
jego samochodzie.
- Za
późno, już wpakowałem wszystko do bagażnika i nie mam zamiaru
wnosić tego znowu na samą górę – uśmiecha się do mnie szeroko
i otwiera drzwi od strony pasażera.
Ta cała ciąża zrobi ze mnie
ułomną istotę pod każdym możliwym względem, czuję to.
*
Oswajanie Zbigniewa utknęło trochę w martwym punkcie, więc póki co wrzucam Kurczaka.