wtorek, 26 listopada 2013

piątka

Ostatnio czuję się jak Godzilla, spoglądając w lustro stwierdzam że wyglądam jak Godzilla. Podsumowując pod każdym możliwym względem jestem Godzillą. Narzekam na wszystko i wszystkich dookoła, nawet głupia latająca jak po valium mucha doprowadza mnie do szewskiej pasji. Kurczak wszystko to dzielnie znosi i gdyby tylko miała dostatecznie dużo pieniędzy, postawiłabym mu pomnik ze złota albo chociaż kupiła coś ładnego. Niestety na razie moje fundusze pozwalają mi przetrwać do pierwszego. Pomnik musi więc chwilę poczekać.
Leżę na kanapie w salonie i imituję ludzkie zwłoki.
- Hej Kwiatek, jak tam się czujesz? – Kurczak pyta już od progu. 
- Boli mnie kręgosłup, spuchły mi kostki i nie jestem w stanie zobaczyć własnych stóp, więc wiesz...można śmiało powiedzieć, że czuję się fantastycznie – rzucam z ironią. 
- O czyżbyś dzisiaj znowu miała ten dzień, kiedy tryskasz energią i dobrym humorem  na prawo i lewo? – pyta wesoło siadając obok i kulturalnie zarzuca nogi na stolik.
 - Dzwoniłam do Zojki wiesz – mruczę – i nie mogła ze mną gadać, bo szykowała się na romantyczną kolację z Aleksandrem. Potem pomyślałam o Tobie, ale w porę przypomniałam sobie, że przecież po treningu idziesz z Anastazją do kina i...- wzdycham ciężko.
- I...? - dopytuje się.
- Nic. Jak tam film? – podciągam się na łokciach. Przecież mu nie powiem że dobija mnie fakt wszechobecnej miłość w powietrzu, która mnie jakoś omija. Ale mam spuchnięte kostki, tak? Nie można mieć w życiu wszystkiego! 
- Słaby jak dla mnie - stwierdza, wzruszając ramionami - Anastazja była zachwycona – dorzuca. 
- Kwiatek, no już masz mi się tutaj uśmiechnąć promiennie – śmiesznie marszczy brwi – idę zrobić popcorn, a ty odgrzeb Pottera - wskazuję na ogromną półkę z filmami obok telewizora. 
Zwlekam się z kanapy i wkładam wybraną płytę do odtwarzacza. Nakrywam się kocem i czekam na Kurczaka z popcornem. 
- Która część? - podaje mi ogromną miskę po brzegi wypełnioną prażoną kukurydzą. 
- Szósta – odpowiadam. 
Od kilku dobrych  minut obserwuję jak Kurczak z napięciem wpatruje się w telewizor, mimo że Księcia Półkrwi ogląda już tysięczny raz.
- Wybierzesz imię dla Fasolki? – pytam w końcu.  
- Ja? – odrywa wzrok od filmu i patrzy na mnie zaskoczony 
- No tak, ty. Fasolka musi mieć jakoś na imię, kiedy już raczy się tutaj zjawić. Szanse są raczej marne, że w Urzędzie zgodzą się na Fasolkę, mimo że to naprawdę świetnie brzmi. Z drugiej strony jeśli Fasolka okaże się chłopcem, to wiesz... 
- No tak... a nie boisz się powierzać mi tak ważnej sprawy? - uśmiecha się szeroko.
- Ufam że nie skrzywdzisz Fasolki jakimś oryginalnym imieniem...
- Nie, oczywiście, że nie. Chociaż taka Zenobia na przykład brzmi ciekawie... - zastanawia się 
- Kurczak! - kopę go stopą po udzie. 
- Żartowałem - śmieje się z mojej przerażonej miny – coś wymyślę, a teraz chodź tu z tym kocem, bo zamarzłem – ciągnie za jeden z jego rogów. Chwile zajmuje mi wydostanie się z kokonu jaki sobie skrzętnie zrobiła i podzielenie się kocem z Kurczakiem. I właśnie wtedy. W ten środowy wieczór. Siedząc otoczona kurczakowym ramieniem, obrzeżając się popcornem i oglądając po raz setny Harrego Pottera, przez głowę przemyka mi myśl. Myśl zupełnie egoistyczna i taka która w ogóle nie powinna mieć miejsca. Hm, jaka jest szansa że to tylko moje szalejące do niedawna hormony? Może one się jeszcze do końca nie wyszalały i to jest tego efekt?  Proszę, niech to będą te cholerne hormony! W inny wypadku niebawem pojawią się moje potworne wyrzuty sumienia, że chciałabym mieć Kurczaka tylko dla siebie i nie koniecznie dzielić się nim z Królową, ani w ogóle z kimkolwiek innym.