niedziela, 22 września 2013

trójka


Pytałam Kurczaka osiemdziesiąt trzy razy czy raczył już poinformować Królową o mojej osobie w jego mieszkaniu. Osiemdziesiąt trzy razy potwierdził. Ponieważ osiemdziesiąt trzy to całkiem spora liczba, więc uznałam że faktycznie, Królowa wie, a Kurczak jakoś cudem uszedł z życiem.

Nie widzę zatem nic złego w otworzeniu drzwi w kurczakowej koszulce, którą podkradłam mu wieki temu, kiedy Królowa go odwiedza. 
- Hej wchodź, Kurczak zaraz będzie – wpuszczam ja do środka.
- On ma na imię Bartek – stwierdza ozięble. No nie, na serio?! Kurczak ma imię?! Tyle lat w niewiedzy...
Stop. Jestem w ciąży i nie mogę się denerwować, a już na pewno nie mogę denerwować się Królową i jej idiotycznymi uwagami. Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze z płuc, licząc że to pomoże.
- Co ty tutaj w ogóle robisz? - mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. 
- Mieszkam? - pytam retorycznie. 
- Słucham?! - wykrzykuje. Ok, wychodzi na to, że Kuczak osiemdziesiąt trzy razy mnie okłamał. Bywa. Mogłabym powtórzyć beznamiętnie mieszkam, po czym wzruszyłabym ramionami, odwróciła na pięcie i po prostu miała los Kurczaka w głębokim poważaniu. Tak, powinnam to zrobić. Niestety nie potrafię. Cała kurczakowa osoba jest mi bowiem nad wyraz droga i nie mogę pozwolić żeby niechybnie zginął on z rąk Królowej. Tak więc głowie się jakby tutaj zręcznie z tego wszystkiego wybrnąć, bez niepotrzebnych ofiar w ludziach. Kiedy trochę gorączkowo próbuję znaleźć jakieś genialne wyjście z sytuacji, do mieszkania wpada Kurczak, jak zawsze wykazując perfekcyjne wyczucie chwili.
- Już … jestem? - blednie widząc Królową w przedpokoju - Anastazja? A co ty tutaj robisz? - pyta nerwowo. 
- Lepiej mi wytłumacz co ona tutaj robi!
 Mam imię do cholery! A z resztą nie ważne...
Atmosfera się zagęszcza, mój poziom stresu niebezpiecznie wzrasta, a Kurczak rozgląda się na boki, zapewne szykując jakiejś odpowiedzi ukrytej na ścianie. Ewakuuję się do pokoju, uznając że lepiej zostawić ich samych. Mam tylko nadzieję, że kiedy wrócę, nie zobaczę zakrwawionego Kurczaka gdzieś na podłodze. 

Wszystko przeze mnie i trochę przez to, że Kurczak jest tak uparty i zawsze, po prostu zawsze musi postawić na swoim. Wyciągam walizkę z szafy i wrzucam do niej swoje rzeczy. Kiedy kończę pakowanie, słyszę mocne trzaśnięcie wejściowymi drzwiami. To znaczy że rozmowy raczej nie przebiegły pomyślnie. Po chwili Kurczak wchodzi do pokoju. Na szczęście jest cały i zdrowy, nie ma nawet podbitego oka.
- Jak zła była w skali 1 do 10? - pytam. Sam fakt że była zła nie pozostawia bowiem żadnych wątpliwości. 
- Siedem - stwierdza – no może osiem... i pół – dodaję po chwili – a co ty robisz? - patrzy na walizę  leżącą na środku pokoju. 
- Pakuję się, nie chcę być kością niezgody między tobą, a Królową. Pomieszkam trochę u Zojki i Aleksandra, a potem.... potem się zobaczy – wyjaśniam domykając wieko. 
- Głuptasie nie jesteś żadną kością – wywraca oczami. 
 Jestem kością, albo może nawet jeszcze czymś większym. I Kurczak doskonale o tym wie.
- Jestem - obstaję przy swoi.
- Nie jesteś. I nie dyskutuj - wymierza we mnie swój palec, kiedy chcę przytoczyć kilka argumentów świadczących o tym jak bardzo się myli.
-  A skoro już sobie to wyjaśniliśmy, to w kuchni czeka na ciebie i Fasolkę szarlotka. Przechodziłem obok cukierni i pomyślałem że kupię – uśmiecha się wesoło i znika za drzwiami.

Siadam na łóżku i wzdycham ciężko. Czasem wydaję mi się, że Kurczak to jedyny pozytyw w całym tym moim bałaganie. I jeśli moje chaotyczne życie jest ceną, za to że go kiedyś poznałam, to ok. Jestem w stanie w tym chaosie żyć.
- Idziesz? - słyszę z kuchni.
- Idę, idę – odpowiadam zbierając się z łóżka.

Na stole czeka na mnie ogromny, jeszcze ciepły kawałek szarlotki.
- Masz ogórki kiszone? – pytam siadając na krześle.
- To jednak nie szarlotka?
- I to i to – stwierdzam, ignorując obrzydzenie jakie maluję się na kurczakowym licu.
- No co, ciąża – wzruszam tylko ramionami.
*
Ogarnęłam siebie, przy okazji ogarnęłam nieco Kurczaka, Kwiatka i Fasolkę.